Nie będę ukrywał, że Yakuza 4 nie jest moją ulubioną odsłoną serii. Jednak pomimo tego faktu oraz wielu dziwactw fabularnych, z ekscytacją czekałem na odnowioną wersję gry na PS4. Jednym z powodów mojej ekscytacji jest fakt, że czwarta odsłona serii Yakuza dostarczyła nam dwóch świetnych protagonistów – Akiyamę i Saejimę. Ktoś zapyta, czemu nie wspomniałem o nowym bohaterze – Tanimurze? Bo to nie jest materiał na bohatera, tej jakże szowinistycznej, przesiąkniętej testosteronem serii. Chłopiec bardziej pasuje do japońskiego boysbandu niż do obijania facjat. A co!
Największą atrakcją Yakuzy 4 są cztery postacie, w które wcielamy się podczas gry. Każda z nich posiada własny wątek fabularny i pokaźną ilość misji pobocznych. Bohaterowie operują różnymi stylami walki, dzięki czemu żadną postacią nie gra się tak samo. Super szybkie kopnięcia w stylu Taekwondo w wykonaniu Akiyamy, niszczycielska, chaotyczna siła Saejimy, czy też dźwignie w wykonaniu Tanimury, są świetną odskocznią od doskonale znanego z poprzednich części stylu walki „Smoka Dojimy’’.
Pod względem mechaniki rozgrywki, nie ma tutaj mowy o rewolucji. Twórcy oprócz dodania czterech postaci, nie wprowadzili żadnych innych znaczących zmian.
Yakuza 4 krok w tył zaliczyła także w kwestii ilości miast. Poprzednia odsłona oferowała dwie, zadowalającej wielkości lokacje, a tu dostajemy tylko stare, dobre Kamurocho. Twórcy bronili się tym, że w tej części możemy swobodnie poruszać się po dachach i podziemiach miasta, jednak to nie to samo, co dodatkowe miasto posiadające swój własny klimat.
Na początku recenzji wspomniałem o dziwactwach fabularnych. Wprowadzenie czterech głównych bohaterów powoduje dość spore zamieszanie na końcu gry. Twórcy, tak jak w Yakuzie 5, nie byli w stanie logicznie połączyć wszystkich wątków, przez co jesteśmy świadkami finału, który ciężko brać na poważnie.
A więc, czy warto tracić czas na Yakuzę 4? Zdecydowanie tak! Pomimo mało satysfakcjonującej końcówki gra ma do zaoferowania naprawdę sporo. Na szczególną pochwałę zasługuje to, jak twórcy podzielili wątki fabularne postaci na główny i poboczny. Główny wątek fabularny, nie zmusza nas do dogłębnego poznania przeszłości i motywacji postaci. Jeśli jednak polubiliście, któregoś bohatera, to nic nie stoi na przeszkodzie, aby wykonać jego misje poboczne, dzięki którym dowiecie się o nim więcej. Świetny zabieg, oszczędzający czas gracza, z którego przykład powinny brać inne gry.
W kwestii minigier, jakie czekają na was w Kamurocho, to w Yakuzie 4 dostajemy wszystko to co w poprzedniej odsłonie, plus kilka nowości. Szkolenie uczniów w dojo, tenis stołowy, druga odsłona świetnej strzelanki Boxcelios, czy też wiele nowych piosenek w karaoke. Nie będę wymieniał i opisywał wszystkich aktywności pobocznych, bo brakłoby tutaj miejsca. Dodam tylko, że fani minigierek, nie będą się nudzić!
Tak jak w recenzji Yakuzy 3, tak i tutaj przypomnę, że Yakuza 4 Remastered, jak i cała kolekcja HD nie jest dobrym miejscem startu z serią. Jeśli zaciekawiła was gangsterska produkcja Segi, to odsyłam do zakupu rewelacyjnej Yakuzy 0, którą aktualnie można dostać za grosze. Nowi fani, którzy ograli poprzedniczki, Yakuzę 4 powinni uznać za zakup obowiązkowy. Starzy fani, którzy już trochę zapomnieli tę grę, także powinni się nią zainteresować. Podbita rozdzielczość i super płynna animacja, wraz z ekranami ładowania ograniczonymi do minimum, sprawia, że to najlepsza wersja Yakuzy 4, w jaką możecie aktualnie zagrać.
Plusy
- Płynna rozgrywka w 60 fps
- Ekrany ładowania ograniczone do minimum;
- Czterech bohaterów, którzy bardzo różnią się od siebie i posiadają własne wątki fabularne;
- Wiele zawartości do zaliczenia
Minusy
- Tylko jedno miasto;
- Fabularne głupoty, które kłują w oczy nawet takiego psychofana serii jak ja;
- Tanimura (bo go nie lubię ;))
